sobota, 27 maja 2017

Published 16:50 by with 2 comments

Weekendownik #1, czyli wegańskie sery i ciekawe przepisy u innych blogerów

Wraz z Nowym Rokiem, po 3 latach działalności postanowiłam ruszyć swojego bloga w troszkę inną stronę. Takie było przynajmniej założenie. Później urodziła się Alicja i wszystko stanęło w miejscu na moment (a przynajmniej teraz wydaje mi się, że był to moment, choć trwał on ponad 3 miesiące). Moim czasem zarządzał ktoś inny. Zresztą wciąż zarządza, ale teraz już przynajmniej Ala nie śpi na mnie, więc czasem uda mi się przysiąść przy komputerze.

Teraz, o ile sen mnie nie zmorzy wieczorami doszkalam się, rysuję i snuję plany. Nie wiem czy uda mi się zrealizować którekolwiek z moich Noworocznych postanowień, ponieważ mam wrażenie, że kolejny raz zbaczam z kursu i... zobaczę gdzie ten ciepły wiatr mnie zaprowadzi.

Jedną z nowości, jaką ostatnio postanowiłam wprowadzić (podpatrzone u Kasi z Worqshop) to weekendownik, w którym mam zamiar dzielić się z Wami pysznymi przepisami z innych blogów, które sama wypróbowałam oraz ciekawymi produktami i stronami związanymi w głównej mierze z żywieniem.

Dziś więc wita światło dzienne pierwszy post z cyklu Weekendownik, czyli polecajki. Także lecimy.




1) serotonina, czyli wegańskie sery pleśniowe

Ostatnio w "Slowly veggie", które prenumeruję przeczytałam artykuł o grupce ludzi z Wrocławia, którzy zajęli się produkcją wegańskich serów pleśniowych. Generalnie nie jestem weganką, ani moje dzieci nie są uczulone na mleko (wręcz je uwielbiają, chociaż Młody uwielbia również to z kartonu - roślinne), ale idea wegańskich serów pleśniowych mnie zachwyciła i szczerze zainteresowała. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, że problem nietolerancji laktozy zatacza coraz większe kręgi. Widać to nawet w naszej zielonej kooperatywie, w której działamy. Ilość dzieci uczulonych na mleko krowie rośnie.

Fajnie, że powstają takie działania, że znajdują się pasjonaci, którzy mają pomysł i zapał, by coś z tym dalej zrobić. Bardzo chciałabym móc spróbować tych serów, jako, że sama kiedyś uwielbiałam "pleśniaki" (na razie ze względu na ciążę musiałam je odstawić), a wszystkie nowe smaki bardzo mnie ciekawią. Zastanawiam się jak mogą smakować sery na bazie soi albo orzechów nerkowca? Obstawiam, że są pyszne i mam nadzieję, że uda mi się sprowadzić je do naszej kooperatywy.

A dla zainteresowanych tematem podsyłam link do profilu Serotoniny na facebooku.



2) czekoladowy budyń z tofu z bloga ammniam.pl

To mój zdecydowany faworyt jeśli chodzi o ciekawe przepisy. Do tej pory przyzwyczaiłam się, że budyń, w zdrowszej wersji można zrobić jedynie z kaszy jaglanej. Nie powiem, Młody go uwielbia. Ale myślę, że ten przepis również podbił jego podniebienie. I ogromny plus za szybkość wykonania. Po prostu wrzucasz wszystko do blendera i włala. 

Ostatnio czas stał się dla mnie towarem deficytowym - rano moim czasem rządzi Alicja. Często zdarza mi się jeść śniadanie bardzo późno (jak na mnie). Najpierw robię je dzieciakom, ogarniam kuchnię i z grubsza pokój, a dopiero później, jak już położę Alę na drzemkę przychodzi pora na mnie. Więc takie proste i do tego pyszne przepisy są dla mnie jak znalazł.



3) bajki z gałganków


Uwielbiam rzeczy handmade. Mają swój urok i duszę, a często też dają drugie życie przedmiotom.  Sama przez długi czas szyłam i sprzedawałam przytulanki, głównie z własnych znoszonych dżinsów i bluzek, więc teraz jak widzę, że ktoś robi coś wyjątkowego to po prostu muszę się tym podzielić.

Ostatnio w czerwcowym numerze Weranda Country przeczytałam o Izabeli Gkagkanis, która szyje swoje przytulanki z różnych ubrań i zapewne nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że jej projekty są naprawdę niezwykłe. Przyciągają wzrok, przywracają miłe wspomnienia z dzieciństwa. Każda z maskotek na przyczepionej do niej etykiecie ma odręcznie wypisany skład - z ilu i jakich ubrań powstawała.



Read More
      edit

poniedziałek, 22 maja 2017

Published 14:25 by with 1 comment

Placki z kaszy gryczanej z kurkami w śmietanie

Na reszcie przyszła wiosna, choć może powinnam powiedzieć lato. Za oknem kwitną bzy i kasztanowce. W ciągu tygodnia na działce u babci rozkwitły na różowo jabłonie.

Nasz balkon też się powoli zapełnia roślinkami. Wczoraj posadziliśmy niezapominajki przytargane z działki oraz bazylię cytrynową, pomidorki koktajlowe i papryczkę chilli. Dziś oglądałyśmy z Olą sadzonki kwiatowe na pobliskim ryneczku. Marzy mi się balkon z prawdziwego zdarzenia, ale wiem, że przy małym dziecku raczej nie dane mi będzie te marzenia (przynajmniej w tym roku) zrealizować. Na razie tworzę sobie namiastkę przyszłości. Sprawdzam i testuję.




Zastanawiam się czy dałoby się rzodkieweczki wyhodować w skrzynce na balkonie? Może ktoś z Was ma doświadczenia w takiej uprawie.

A przepisowo dziś dalej grzyby - już widać grzybowe dno w moim zamrażalniku. Jeszcze zostało mi trochę bobu do wyczyszczenia i owoców przed kolejnym sezonem. Także spodziewajcie się w najbliższej przyszłości bobowych eksperymentów. O ile wyjdą zjadliwe na pewno się nimi podzielę.







Składniki:
Placki:

  • bulion grzybowy
  • 10 dag kaszy gryczanej
  • 5 czubatych łyżek sera wędzonego (użyłam korycińskiego wędzonego, jako, że to nasz ser regionalny)
  • jajko
  • sól
  • świeżo mielony pieprz
  • masło klarowane do smażenia
Sos:
  • 35 dag kurek
  • pęczek natki pietruszki
  • 3 łyżki masła
  • oliwa
  • 1/2 czerwonej cebuli, obranej i pokrojonej w cienkie plasterki
  • sól morska
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • 150ml śmietany 12%
  • cytryna
  1. Placki: kaszę gryczaną gotować w bulionie 20 minut, odsączyć. Kaszę wsypać do miseczki, ostudzić, dodać parmezan i jajko, przyprawić solą i pieprzem, dokładnie wyrobić. Na patelni rozgrzać masło klarowane i smażyć placki, nakładając kaszę łyżką. Smażyć z dwóch stron na złoto.
  2. Sos: natkę pietruszki opłukać, osuszyć, drobno posiekać, zachowując kilka całych listków. Masło włożyć do rozgrzanego rondla, a gdy tylko zacznie się topić, dodać trochę oliwy, wrzucić grzyby, cebulę pokrojoną w plasterki oraz szczyptę soli i pieprzu. Wymieszać i smażyć ok. 8 minut, aż cebula zmięknie, a kurki zaczną się przysmażać, przybierając intensywny kolor. Dodać posiekaną natkę pietruszki, a następnie wlać śmietankę, Podgrzewać, mieszając, przez kolejną minutę, aż sos się zagotuje. Dodać sporo soku z cytryny i ewentualnie doprawić solą i pieprzem.
  3. Placki ułożyć na talerzach, podawać z sosem grzybowym, posypane natką pietruszki lub koperkiem.
Smacznego.
Read More
      edit

wtorek, 16 maja 2017

Published 13:23 by with 1 comment

Ciecierzyca duszona z ananasem

I już po Wege Targu. Miałam opisać swoje wrażenia jeszcze w niedzielę, ale nadrabiałam papierkowe zaległości z całego tygodnia. W sobotę zaś odsypiałam całe zmęczenie. Ogólnie ja na tego typu imprezach z reguły kipię energią, a po powrocie do domu czuję się jakby ktoś odciął mi zasilanie i najchętniej zapadłabym jak niedźwiedź w sen zimowy.

Sam piknik uważam za jeden z najfajniejszych w jakim do tej pory było mi dane wziąć udział. Pogoda dopisała. Ludzie również. Nawiązałam kilka ciekawych znajomości z których być może kiedyś coś wyniknie. To czas pokaże.

Miło wspominam między innymi rozmowę z mamą mojego kolegi ze studiów, akurat pojawiła się przy moim stanowisku. Chciała spróbować, czy domowej roboty chałwa może być tak samo dobra jak ta kupna. W ogóle dziwię się, że po tylu latach ta pani mnie poznała.


A to zdjęcie z białystokonline na którym razem z Al'em się załapaliśmy :)



Właśnie zorientowałam się, że na tym zdjęciu widać też Artka, który plątał się pomiędzy moimi nogami i wciąż pokazywał paluszkiem co to on by chciał zjeść. Straszny z niego łasuch.

A najmłodsza została w domu z babcia. Co 2-3 godziny śmigałam tylko na karmienie. W ogóle jestem z siebie (może to nie skromne, ale tak jest) bardzo zadowolona. Udało mi się przygotować wszystko co sobie założyłam i w sumie nie czuję tego zmęczenia przygotowań. Do tej pory zawsze było tak, że cały piątek poświęcałam na przygotowanie dosłownie WSZYSTKIEGO, a wieczorem padałam na twarz po to tylko by rano wstać i ruszyć na targ.

Tym razem było inaczej. Rozplanowałam sobie dokładnie co którego dnia muszę zrobić by się wyrobić. Specjalnie wybrałam sobie takie potrawy, które bez problemu mogły dłużej poleżeć. Pasztet tylko piekłam w czwartek, bo wiedziałam, że i tak jest lepszy jak poleży przynajmniej dzień w formie. A brownie robiłam na samym końcu.

Teraz będę przygotowywać się na 4 czerwca w Supraślu. Już powoli obmyślam kolejne menu i całościowy plan działania.



Składniki:

  • 3 łyżki oleju słonecznikowego
  • 2 słodkie białe cebule
  • 70 dag ziemniaków
  • 30 dag ugotowanej ciecierzycy
  • duży ananas
  • puszka pomidorów pelati
  • 2 szklanki soku pomidorowego
  • 1/2 łyżeczki przyprawy 5-ciu smaków
  • sól, pieprz
  • łyżeczka świeżo startego imbiru
  • pęczek kolendry, posiekany
  • garść orzechów ziemnych, prażonych, niesolonych
  1. Ananasa obieramy. Z połowy wyciskamy sok. Powinno być go ok. 3/4 szklanki. Pozostałą część owocu kroimy w małą kostkę. 
  2. W garnku z grubym dnem rozgrzewamy olej i szklimy poszatkowane cebule. Ziemniaki obieramy i kroimy w średniej wielkości kostkę. Dorzucamy do cebuli i lekko podsmażamy. Dorzucamy ciecierzycę i kostki ananasa. 
  3. Po ok. 5 minutach zalewamy pomidorami pelati oraz sokiem pomidorowym. Doprawiamy przyprawą 5 smaków, solą i pieprzem. Dusimy ok. 20 minut, dolewając - jeśli uznamy potrawę za zbyt gęstą - soku ananasowego.
  4. Pod koniec dodajemy imbir. Przed podaniem posypujemy obficie kolendrą i grubo posiekanymi orzechami.
Smacznego.
Read More
      edit

środa, 10 maja 2017

Published 08:59 by with 0 comment

Weganska majówka, czyli zaproszenie na Wege Targ



Wiem, że pogoda nie sprzyja Majówce. Wczoraj przez moment wydawało mi się nawet, że mamy środek lutego taka się rozpętała śnieżyca z gradem. Ale nie dajmy się. Trzymajmy kciuki za pogodę, tak by w najbliższą sobotę przywitało nas gorące słońce. 

Dlaczego akurat w najbliższą sobotę?

Ponieważ w najbliższą sobotę, tj. 13 maja odbędzie się kolejny Wege Targ, rozpoczynający zresztą tydzień weganizmu w Białymstoku.  Mnie również będziecie mogli tam spotkać, choć jeszcze nie do końca wyobrażam sobie jak to ogarnę przy 4 miesięcznym niemowlaku i dwójce starszych szalonych dzieciaków. 

W każdym bądź razie będziecie mogli u mnie spróbować:

  • wegańskich karobowych bezików na aquafabie (są pyszne, muszę je chować przed dzieciakami)
  • batonów energetycznych na bazie płatków owsianych i masła orzechowego
  • batonów energetycznych na bazie nasion
  • chałwy słonecznikowej
  • lemoniady rabarbarowej
  • paszteciki grzybowe z ogórkiem małosolnym
  • brownie z kremem orzechowym
  • scones z gruszkami i czekoladą na mące z maku
  • owsiane ciasteczka z czekoladą i żurawiną
  • oraz pesto (jeszcze zastanawiam się jakie i z czym je podam, ale w lodówce mam ogromne ilości natki z młodych marchewek )


Więcej informacji można przeczytać na stronie wydarzenia na fb tutaj. 
Read More
      edit

sobota, 6 maja 2017

Published 13:06 by with 0 comment

Ciasteczka owsiane

Dziś na szybko, majówkowo przychodzę do Was z przepisem na pyszne ciasteczka owsiane. U mnie zniknęły one bardzo szybko. Nawet Żywioł, który nie przepada za pierwszą wersja batonów energetycznych (tych które dostarczamy do sklepu) orzekł, że mu smakują i mogę częściej je robić.

Przepis idealny na wszelkie majówkowe pikniki i wypady za miasto, choć pogoda tego roku wyjątkowo nas nie rozpieszcza. Z niedowierzaniem śledzę new meteo, który na wtorek zapowiada opady śniegu i mega porywisty wiatr. A przecież w sobotę rozpoczynamy Wege Targiem tydzień weganizmu.






Składniki:

  • 50g rodzynek
  • 100g niesolonych orzechów ziemnych
  • 100g ekologicznych moreli
  • 150g mieszanki ziaren (np. słonecznik, dynia, sezam, chia)
  • 250g płatków owsianych
  • 50g wiórków kokosowych
  • puszka mleka skondensowanego słodzonego
  1. Rodzynki, orzeszki i morele siekamy na kawałki, mieszamy z ziarnami. Dodajemy płatki owsiane i wiórki kokosowe. Mieszamy. 
  2. Mleko skondensowane wlewamy do rondla i podgrzewamy do uzyskania płynnej konsystencji. Wsypujemy suche składniki i podgrzewamy na małym ogniu 5 minut ciągle mieszając. 
  3. Piekarnik nagrzewamy do 140 stopni. Formę o wymiarach 25x30 cm wykładamy papierem do pieczenia. Masę przekładamy do formy. Formę wkładamy do piekarnika i pieczemy godzinę. Wyjmujemy. Ostudzone kroimy na dowolne kawałki.
Smacznego.
Read More
      edit

poniedziałek, 1 maja 2017

Published 12:44 by with 2 comments

37 faktów o mnie

Jako, że dziś mam urodziny, a dzieciaki już praktycznie śpią postanowiłam się z Wami podzielić troszkę innym wpisem niż zazwyczaj. Zainspirowała mnie do tego Magda z bloga Ammniam, która niedawno obchodziła swoje 35 urodziny.

Także dziś macie okazję poznać 37 nieznanych i niepublikowanych nigdzie wcześniej faktów o mnie. Ciekawej lektury Wam życzę. :]




  1. Moje rodzinne miasto to Białystok i choć czasem zżymam się, że nic się tu nie dzieje i że w każdym innym mieście szanse na pracę miałabym większe to nie zamieniłabym go na żadne inne.

  2. Z wykształcenia jestem informatykiem, choć od 12 lat pracuję jako grafik komputerowy - przez 11 lat na etacie, teraz na własny rachunek.

  3. Dzieciństwo, jak większość moich kolegów i koleżanek spędziłam pod blokiem grając w gumę, jeżdżąc na rolkach i rowerze, grając w monopoly czy wdrapując się na drzewa. Wszystko oczywiście z kluczem u szyi. Do tej pory ten okres mojego życia wspominam z sentymentem.

  4. W liceum grałam na gitarze. Później na studiach na to hobby, tak jak i na rysunek już nie starczyło mi czasu. Ta gitara jeszcze jest gdzieś w domu. Zabrałam ją ze sobą w czasie wyprowadzki od rodziców. Mam nadzieję, że może któreś z moich dzieci kiedyś zapała do niej miłością.

  5. W liceum uczyłam się w klasie o profilu matematyczno-fizycznym

  6. Na maturze zdawałam matematykę, angielski i polski

  7. uwielbiam psy i koty, a szczególnie koty, marzę by mieć kiedyś w domu jednego rasy Maine Coon (wielkie, ale ponoć najbardziej polecane alergikom). Choć na jedne i drugie mam alergię.

  8. od 9 lat hodujemy w domu szynszyle. Posiadamy dwie sztuki: szary to Gerald, a młodszy beżowy to Stefan. Wszystkie dzieciaki, które kiedykolwiek nas odwiedziły zawsze były nimi zachwycone.

  9. uwielbiam książki i często wydaję na nie całe swoje oszczędności. Rok temu przemeblowaliśmy duży pokój, w którym pojawił się dodatkowy regał na całej ścianie tak by zmieścić całą ilość. Jeżeli kiedykolwiek będziecie się zastanawiać co kupić mi na prezent urodzinowy to książka zdecydowanie będzie dobrym pomysłem.

  10. gotowanie pozwala mi się odprężyć, zrelaksować i wyciszyć, co często bywa niezwykle trudne gdy się ma pod opieką trójkę żywiołowych dzieci... rano, jak już zrobię śniadanie, od razu zabieram się za obiad (cały tydzień mam rozplanowany), a dzieciaki mają tedy czas by się kreatywnie ponudzić razem w domu...

  11. marzę o prowadzeniu warsztatów kulinarnych dla dzieci i nie z doskoku jak do tej pory, czy z okazji Dni Bliskości, ale również na wzór "Szkoły na widelcu" Grzegorza Łopanowskiego w Warszawie. Generalnie marzy mi się posiadanie własnego miejsca z przestrzenią warsztatową w której mogłabym prowadzić różne warsztaty i nie koniecznie tylko dla dzieci. Zobaczymy, może kiedyś to marzenie się ziści.

  12. wegetarianką jestem od 3 lat (mój mąż jest od dwudziestu kilku), czyli dokładnie od momentu zajścia przeze mnie w kolejną ciążę, tym razem z Artkiem. Wcześniej zdarzało mi się jeść mięso raz w tygodniu, z reguły u rodziców na obiadkach niedzielnych, ale potem coś we mnie pękło. Już nie pamiętam dokładnie czy nie było to po kolejnym artykule w internecie przeczytanym na temat "procesu przetwórczego i hodowli zwierząt" w każdym bądź razie już po prostu nie mogłam się świadomie przyczyniać do tego bezgranicznego cierpienia zwierząt. Dla porównania wyniki krwi będąc w ciąży z Artkiem miałam o niebo lepsze niż będąc parę lat wcześniej z Olą i jedząc mięso. Wtedy miałam pod koniec anemię, a tym razem miałam wszystko w normie. Nasze dzieci też nie jedzą mięsa, pomimo, że rodzina na nas napierała na początku, że sami możemy mięska nie jeść ale dzieciom to musimy podawać, bo się będą źle rozwijać.

  13. Od dziecka uwielbiałam książki. W drugiej klasie szkoły podstawowej odkryłam, że niedaleko domu znajduje się biblioteka osiedlowa z książkami dla dzieci. Wędrowałam do niej codziennie po nowe pozycje do czytania. Wtedy też poznałam komiks i Thorgala.

  14. Rzadko ubieram sukienki i spódnice, choć mam do nich słabość i często je kupuję. Chyba muszę to zmienić.

  15. Uwielbiam rysować i po raz kolejny wróciłam do tego hobby. Będąc w czwartej klasie, za namową pani robiłam ilustrowany katalog książkowy dla najmłodszych dzieci w bibliotece. A będąc w klasie szóstej, również za namową pani z biblioteki szkolnej wzięłam udział w konkursie plastycznym na obwolutę książki szkolnej (miała nie być to lektura), który wygrałam.

  16. Nie lubię rywalizować.

  17. Moim nowym hobby którego odkrycie zbiegło się mniej więcej z pojawieniem się Alicji na świecie jest handlettering i kaligrafia. Kursy graficzne i inne w tym temacie można śledzić na kolejnym moim blogu DreamCatcher (długo się zastanawiałam o czym ma być ten blog i nareszcie mnie olśniło)


  18. Z dzieciakami na spacer wychodzimy w każdą pogodę, nawet gdy pada. Zakładamy kalosze, bierzemy parasolki i idziemy poskakać w kałużach. Ostatnio Ola spytała się czy może postać chwilę na gradzie i nie, nie było to za karę.

  19. W mojej pierwszej pracy "w zawodzie" (jako grafik) przepracowałam pierwsze pół roku kompletnie za darmo. Nie wiem czy firma ta wciąż istnieje. Aczkolwiek wiedza jaką stamtąd wyniosłam była ogromna i zdecydowanie przydała mi się później w życiu.

  20. Prawo jazdy zdałam mając 18 lat. Mając brata instruktora nauki jazdy nie mogło zresztą być inaczej. Samodzielnie jeździć zaczęłam jednak dopiero 10 lat później i nie obło się przy tym bez kilku niegroźnych stłuczek i otarć.

  21. Kocham ziemniaki w każdej postaci, jednak najbardziej te w postaci placków ziemniaczanych (pamiętam jak miałam jakieś 10 lat i babcia kazała mi je smażyć samej na piecu kaflowym... ), frytek i te pieczone ze skórką z ogniska z masełkiem czosnkowym.

  22. Uwielbiam czekoladę i wszystko z jej dodatkiem.

  23. W pierwszej ciąży miałam cukrzycę - tak się w głównej mierze zaczęła moja przygoda ze zdrowym odżywianiem się.

  24. Chciałabym mieć w końcu czas by ogarnąć balkon - chcę przetestować sadzenie różnych warzyw w skrzynkach. W tym roku mamy już posiane i skiełkowane papryczki chilli,pomidorki koktajlowe oraz bazylię (to te rzeczy, które się utrzymały, bo wysianych mieliśmy trochę więcej "eksperymentów"). Poza tym na balkonie rośnie nam jeszcze grusza karłowata o dwóch odmianach. Niestety musieliśmy zabrać ją z działki, gdyż tam, w sąsiedztwie jałowców wciąż chorowała. Ponadto planujemy wysiać w tym roku jeszcze własne truskawki bądź poziomki.

  25. W czasie mojej pracy w korpo zdarzało mi się popalać papierosy, bo tylko wtedy można było wyjść na zewnątrz budynku na przerwę. Wiem, że to głupie, ale tylko tak można było dać odpocząć oczom.

  26. Kiedyś wakacje nad morzem wydawały mi się niezmiernie nudne. Od kiedy mam dzieci spędzamy nad Bałtykiem prawie każde wakacje, ale o nudzie nie ma mowy.

  27. Będąc na studiach uwielbiałam wyjeżdżać w góry, głównie na czeską część Tatr. Myślę, że jeszcze kiedyś w góry powrócimy. W poprzednie wakacje wyjechaliśmy w Bieszczady i było widać, że Ola też podłapała górskiego bakcyla. Szczególnie, że bardzo często wspomina ten wyjazd.
  28. Uchodzę za spokojnego człowieka, ale moje dzieciaki dobrze o tym wiedzą, że mój spokój ma również swoje granice.

  29. Rok temu mieliśmy bliskie spotkanie z sarną na drodze, które mocno przeżyłam. Sarnie nic się nie stało, zdołała uciec, ale nasz samochód po dachowaniu nadawał się tylko do kasacji. Od tamtej pory boję się wracać wieczorami z dalekich podróży.
  30. W przeszłości zajmowałam się również scrapbookingiem.

  31. Na studiach zarabiałam jako hostessa na promocjach.

  32. Miłością do fotografii zaraził mnie ojciec, który w domu (głównie w łazience) urządzał sobie ciemnię i wywoływał zdjęcia. Mam nawet jego Zenita w domu.
  33. Pracując w korpo dorabiałam jako wizażystka i prowadząc kursy z grafiki.

  34. Pracuję wieczorami, pod warunkiem, że jeden z czterech budzików mnie dobudzi. Zwykle siedzę przy komputerze od północy do 4 rano, czyli do momentu jak rooter nie odcina mi netu ;)

  35. W dzieciństwie świetnie jeździłam na łyżwach. Na lodowisku spędzałam praktycznie całe ferie z bratem. To były czasy gdy łyżwy można było wypożyczyć u rodziców w pracy, więc leżały one u nas w domu przez całą zimę.

  36. Nie oglądam dziennika, wiadomości słucham przez radio (no i śledzę w internecie). Dzięki temu mam spokojniejszy umysł.

  37. I ostatnie, pomimo, że kończę 37 urodziny, większość osób uważa że mam około 25. Kiedyś mnie to irytowało, że mając 25 lat wciąż musiałam pokazywać dowód osobisty w sklepach nawet przy kupnie piwa bezalkoholowego. Teraz tylko mnie to cieszy.

I to chyba na tyle ciekawostek :). Będzie mi miło jak napiszecie, który z tych faktów zaskoczył Was najbardziej, a póki co życzę Wam miłej dalszej części długiego majowego weekendu. 

Read More
      edit