Menu

poniedziałek, 25 lipca 2016

Muffinki z serkiem i jagodami

 "Jagód już nie będzie w tym roku" - obwieściła mi dziś przez telefon moja mama - "Teraz przyjeżdżaj po grzyby". Być może i nie będzie, ale zapas na zimę w tym roku udało nam się zgromadzić całkiem niezły. Właśnie dzięki mojej mamie, która wytrwale codziennie jeździła autobusem do lasu po jagody... Ona to uwielbia... teraz zaczął się dla niej sezon grzybowy, tym bardziej, że z każdej strony dochodzą głosy, że grzyby faktycznie w lasach już są. Dziś rano na działce (gdyż właśnie dziś z niej z dzieciakami wróciliśmy) teściowa znalazła 15 podgrzybków, a nie była jedyną, która na łowy grzybne wyruszyła.

Także wraz z upałami i ja wracam do Was z przepisem na coś co zdecydowanie nadaje się do zabrania na letni piknik albo plaże, szczególnie jeśli posiadacie tak jak ja jeszcze zapas jagódek w lodówce.

A jutro moje imieniny... wiaderko z serem czeka już od wyjazdu na mnie od wyjazdu, bo na jakiś serniczek nabrałam ochoty... Może ktoś z Was zna jakiś ciekawy przepis na sernik najlepiej z owocami?



Składniki:
  • 100g mascarpone
  • 100g drobnego cukru trzcinowego
  • 140g jagód (mogą być mrożone)
  • 200g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 duże jaja
  • 75ml oleju słonecznikowego

  1.  Nagrzej piekarnik do 19 stopni (170 z termoobiegiem). Gniazda foremki na 12 muffinków wyłóż papilotkami. 
  2. Mąkę przesiej do miski, dodaj cukier, proszek do pieczenia i szczyptę soli. Następnie dodaj jajka, olej oraz jagody i delikatnie wymieszaj. Rozdziel masę pomiędzy papilotki. W każdym muffinku zrób nieduży dołek i wypełnij go mascarpone. Piecz przez 25 minut lub do czasu aż urosną i nabiorą złocistej barwy. Ostudź na kratce.
Smacznego.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Chrupiąca sałatka z kalafiorem i ogórkami małosolnymi

Ostatnio odczuwam lekki blok kulinarny, też tak macie czasami? Zupełnie nie mam pomysłu co by tu ugotować na obiad... może ta pogoda tak na mnie działa... ostatnio pogoda to naczelny temat, bo niby jest lato a słońca ani widu ani słychu. Nawet nie ma kiedy wybrać się na sesję choć już bardzo by się chciało. W Białymstoku pada już praktycznie 3 tydzień, dobrze, że choć wyjazd w Bieszczady nam wyszedł. 

Dziś pojawia się przepis na sałatkę. Uwielbiam małosolne ogórki. Szczególnie takie drugiego dnia po zrobieniu, nie lubię takich mocno przekiszonych. Robimy je praktycznie co tydzień, bo szybko znikają. Poza tym co tydzień mamy dostawę świeżych warzywek od naszej Pani Kasi, więc jest z czym poszaleć...



Składniki:
  • mały kalafior
  • 2 pęczki rzodkiewek
  • ogórek sałatkowy, lub 2-3 świeże ogórki
  • 4 dymki ze szczypiorkiem
  • 1/2 pęczka koperku
  • 3-4 łyżki jogurtu greckiego
  • 3-4 łyżki majonezu
  • ząbek czosnku
  • duża szczypta suszonego oregano
  • sól, pieprz
  1.  Kalafiora myjemy, dzielimy na małe różyczki. Rzodkiewki, ogórki małosolne i ogórki kroimy w plasterki, cebule z dymek tniemy w piórka, a szczypior w krążki. Koperek siekamy. Wszystkie składniki mieszamy w salaterce. Jogurt mieszamy z majonezem, czosnkiem przeciśniętym przez praskę, przyprawiamy oregano, solą i pieprzem. Sałatkę mieszamy z sosem.
Smacznego.

wtorek, 12 lipca 2016

Ziołowy kapuśniak

Wróciliśmy z Bieszczad i było wspaniale. Wydaje mi się, że nawet mój prawie 5-letni Żywioł załapał górskiego bakcyla. Sama wdrapała się do Chatki Puchatka oraz na Połoninę Caryńską. Zresztą po jednym dniu wędrówki stwierdziliśmy, że Ola potrzebuje krótszych, choć nie koniecznie łatwiejszych tras. Na długich i super łatwych podejściach jej się po prostu nudzi... Połonina Caryńska... polecam... tym bardziej o tej porze roku i z dziećmi (nie wiem, czemu tak wszyscy pchają się z dziećmi do Chatki Puchatka, gdzie poza rysunkiem Puchatka na ścianie nic powiązanego z tym misiem tam nie ma). Szlak prowadzi od dołu prawie po samą górę przez jagodziska. Każdy kto dochodzi na górę na buzię umorusaną w jagodach. Poza tym nie idzie się po kamieniach tylko zwykłą wąziutką ścieżką leśną (najtrudniejsze są przejścia przez lasy, gdzie są potworzone wysokie schody, ale nie są to długie etapy). I te widoki... zapierające dech w piersiach widoki... już bardzo dawno nie byliśmy w górach, fajnie było wrócić choć w te niskie...

A dziś mam dla Was przepis na kapuśniaczek z młodych warzyw...



Składniki:
  • 2 cebule
  • kilka kartofli
  • 2 marchewki
  • nieduża bulwa selera
  • kalarepka
  • 1,5l bulionu warzywnego
  • 3 ząbki czosnku
  • kilka ziarenek ziela angielskiego
  • liść laurowy
  • 1/2 główki włoskiej kapusty
  • 2-3 młode pory
  • garść natki pietruszki
  • szklanka kremówki
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
  • porządna garść listków bazylii, oregano, tymianku, estragonu, szałwii
  1.  W garnku rozgrzewamy trochę oliwy, wrzucamy posiekane cebule i zasmażamy je na złoty kolor. Dokładamy obrane i pokrojone w kostkę kartofle, marchewkę, selera i kalarepkę, mieszamy i smażymy kilka minut. Zalewamy 1,5l gorącego bulionu, dodajemy posiekany czosnek, zgniecione ziarna ziela i połamany listek laurowy. Gotujemy 10 minut.
  2. Kapustę i pory (tylko białą część) drobno kroimy, natkę siekamy, razem wrzucamy do garnka. Dolewamy śmietanę kremówkę. Wyławiamy część warzyw i miksujemy je na gładko. Całość doprawiamy solą, pieprzem oraz gałką muszkatołową. Podajemy z bagietką (jak kto woli) i dużą garścią ziół. Aczkolwiek zupa jest tak sycąca i gęsta, że wersja bez bagietki też jest świetna.
Smacznego.

sobota, 2 lipca 2016

Sorbet kokosowo-czekoladowy

Sezon lodowy możemy uznać za rozpoczęty. Maszyna do lodów poszła w ruch - aczkolwiek zdarzyło mi się też i z lenistwa zrobić "zwykłe" lody w foremkach. Także nie jest to na pewno pierwszy przepis na lody jaki zamierzam Wam tego lata przedstawić. Dzisiaj krótko, gdyż jestem w trakcie pakowania (najbardziej tego nie lubię) - jutro ruszamy w Bieszczady. Już dawno nie odwiedzaliśmy tej części kraju. W ostatniej chwili udało nam się znaleźć noclegi, więc dziś się zbieramy, a jutro ruszamy w trasę... Całe szczęście na jutrzejszy dzień nie zapowiadają już takich upałów. Zresztą przed chwilą przeszła burza i przyjemnie się ochłodziło... mam nadzieję, że u Was też :)


Składniki:
(na ok. 1l lodów)
  • 200g posiekanej gorzkiej czekolady (min. 50 proc. kakao)
  • 1 laska wanilii
  • 200ml wody
  • 130g ksylitolu
  • szczypta soli
  • 300ml zimnego mleczka kokosowego
  1.  Misę maszyny do lodów, wstawiamy na noc do zamrażarki - u mnie w zasadzie misa na stałe mieszka w zamrażarce.
  2. Do wody dodajemy ksylitol, sól oraz przepołowioną laskę wanilii (wcześniej wyłuskujemy z niej nasionka i również dodajemy je do wody). Całość zagotowujemy tak by rozpuścił się cały cukier brzozowy. 
  3. Do gorącej masy dodajemy czekoladę i mieszamy trzepaczką tak by cała czekolada się rozpuściła. Odstawiamy na 15 minut do ostygnięcia. Dodaj mleczko kokosowe i całość miksuj wszystko ręcznym mikserem (lub trzepaczką) do uzyskania gładkiej konsystencji. Gdy masa całkiem ostygnie wkładam ją do lodówki na resztę dnia.
  4. Wieczorem, jak masa się dobrze schłodzi, wyciągam ją z lodówki i ubijam kilka minut mikserem. Staram się ja dobrze napowietrzyć. Następnie wlewam do działającej maszyny do lodów i ustawiam na 45 minut. Po tym czasie pakuję masę do plastikowego pojemnika, zamykam szczelnie i przenoszę do zamrażalnika najlepiej na całą noc. Rano lody są gotowe do spożycia.
Smacznego.