Ostatnio znowu zaliczyłam przestój w blogowaniu i wszelkich pracach około komputerowych :). Po tym jak się Żywioł tydzień temu w pogoni za kotem wykąpał w rzece (a bynajmniej nie było tak ciepło i wiosennie jak dziś za oknem) zaliczyliśmy tydzień pobytu w domu. Chorowała trochę krócej, ale tak się nam wyjątkowo dobrze ze sobą siedziało, że już jej darowałam te parę dni przedszkola. W każdym bądź razie wracając do tego o czym dziś chciałabym...
Kolejna książką warta uwagi i którą chciałabym się z Wami podzielić to "Zielona Kuchnia". Niedawno wydana. Wpadła mi w ręce na jednym ze stoisk podczas Tygodnia Weganizmu i muszę powiedzieć, że świetnie wpisuje się w klimat. Ja ogólnie weganką nie jestem, (od jakiegoś czasu początek kolejnej ciąży był dla mnie przełomem, mogę w końcu o sobie powiedzieć wegetarianka) ale ta książka naprawdę zachęca by chociaż spróbować. Masa, cała masa bardzo ciekawych przepisów z tytułową zieleniną w tytule.
Przygotowując zdjęcia przypomniałam sobie również po co tak naprawdę kupiłam ostatnio batata w biedronce. Także kolejny przepis czeka na przetestowanie. Do tej pory zdarzyłam już spróbować Quiche (ciekawski), pesto z bazyli i szpinaku (świetne... niestety jarmużu na razie nie mam, bo w oryginale jest jarmuż, ale ostatnio w auchanie cały wór świeżego szpinaku za 6zł kupiłam... i dziś Arturo na śniadanie dwie muszelki z tym pesto wsunął) i frytki z polenty (jak dla mnie bez rewelacji). Dziś będę również na Żywiole testować smoothie czekoladowe, oczywiście ze szpinakiem i chia. :) Banan już się mrozi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz