Jak już Wam wcześniej wspominałam na blogu miał pojawić się nowy cykl, a mianowicie raz w miesiącu pojawi się weekendownik. Jest to podpatrzone u Kasi z Worqshop krótkie podsumowanie najciekawszych rzeczy na jakie natknęłam się, oczywiście z dziedziny zbliżonej do kulinariów.
Pierwszy taki post ukazał się na blogu w maju, a dziś pora na kolejny odcinek.
1. Kaszki helpa
Jako, że Alicja osiągnęła już wiek 6 miesięcy i mało tego siedzi stabilnie bez podparcia (o raczkowaniu i śmiganiu po całym mieszkaniu nie wspomnę) zaczynamy powoli rozszerzać naszą dietę. Tak jak przy Arturze zamierzam jedzenie wprowadzać metodą BLW, tym bardziej, że widzę, że Młoda sama garnie się do jedzenia. Jest tylko jedno ale... czasem po prostu brak mi czasu, szczególnie z rana, by przygotować coś specjalnie dla niej.
I tak oto przyszły mi na pomoc kaszki Helpa, na które natknęłam się zupełnie przypadkiem śledząc poczynania na jednym z blogów o tematyce właśnie BLW. Szybko zamówiłam sobie trzy rodzaje do testów oraz jedną paczuszkę z pudrem owocowym.
Kaszki są kompletnie bez żadnych dodatków. Sam decydujesz jak bardzo chcesz by były słodkie oraz czy ugotujesz je na mleku czy nie. A jak tak to na jakim. Nie są szczególnie dedykowane dzieciom. Również dorośli i starsze dzieci, którzy cierpią na brak czasu mogą je sobie przyrządzać. Gotuje się je jedynie 3 minuty.
2. Koktajler Gorenje
Czytając majową "Kuchnię" zauważyłam ciekawą ofertę prenumeraty. Dla pierwszych 100 osób, do pełnej rocznej prenumeraty miał być dołączony koktajler marki gorenje. Pomyślałam spróboję, tym bardziej, że lubię ten magazyn. I tak go kupuję - w tym roku pojawiło się w nim dodatkowych kilka interesujących mnie działów, więc czemu nie. A mój stary blender kielichowy miał nieszczęśliwy wypadek po którym wyzionął ducha.
I udało się. Tydzień temu przyjechał koktajler. I jestem z niego mega, mega zadowolona. Od tygodnia robimy sobie codziennie rozmaite koktajle. Na razie testuję przepisy, bo nie wszystkie są udane (czytaj: nie wszystkie przychodzą akceptację moich dzieci).
Pojemniki mają po 0,6l. Myślę, że są idealne do zrobienia szybkiej przekąski do przedszkola dla 10 dzieci. Teraz zabieram je ze sobą na plac zabaw jako drugie śniadanie. Nawet trzymając Alicję na jednym ręku jestem w stanie złożyć sobie koktajl i go zblędować.
Koktajler można kupić tutaj.
3. mielone kalafiorowe z Jadłonomii
Na koniec proponuję Wam mielone kalafiorowe z Jadłonomii. Myślę, że wśród osób odżywiających się roślinnie nikomu nie muszę przedstawiać tego bloga.
Jeśli o mnie chodzi to ja wcale nie tęsknię za mięsnymi smakami. Nawet w czasach, gdy jadłam mięso nie cierpiałam mielonego. Czułam się po nim strasznie ociężała. Stąd się też brała moja niechęć do gołąbków serwowanych bardzo często w moim domu rodzinnym.
Ale wersja kalafiorowa? Pycha. Na następnym targu śniadaniowym, który odbędzie się za rok spodziewajcie się spotkać na moim stanowisku burgerów z tą wersją kotletów.
Zresztą, być może spotkacie nas 10 września na Kiermaszu Zdrowej Żywności w Czarnej Białostockiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz