Za oknem powoli czuć wiosnę, mimo, że dziś zapowiadano opady śniegu w nocy. Dziś na spacerze poza baziami widziałyśmy z Żywiołem kwitnącą topolę. Chyba pora zabrać się za prace sezonowe na działce. Może uda się w tym roku posadzić dynię? Na parapecie posadziłyśmy poziomki, a w gazetce biedronkowej wypatrzyłam mini szklarnie... :)
A w kuchni w tym tygodniu króluje dynia. Jesienią zrobiliśmy spory zapas w piwnicy i właśnie oto kolejna została przytaszczona i dzień po dniu po kawałku ja wyjadamy, głównie w postaci zup. Były już trzy różne rodzaje - testuję różne połączenia. A to z soczewicą i pomidorami, a to krem z pomarańczą (właśnie przyjechała incampania ze świeżutkimi czerwonymi pomarańczkami).
Dziś wersja dyniowej z całym wachlarzem jesiennych warzyw. Zdecydowanie moja ulubiona wersja. Smakuje genialnie, w dodatku jest gęsta i sycąca, a apetyczny pomarańczowy kolor rozwesela w pochmurne ostatnio dni.
Składniki:
ok. 1,2 kg dyni masłowej
3 marchewki
1 cebula
5 łodyg selera naciowego
2 białe lub zielone papryki (w ostateczności mogą być też czerwone)
4 ząbki czosnku
2 łyżeczki oleju z pestek dyni
2 łyżki masła
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1 łyżeczka suszonego oregano
sól, pieprz
1l bulionu warzywnego
pęczek kolendry
Dynię umyć i ostrym nożem przekroić wzdłuż na pół. Pestki usunąć, opłukać i wysuszyć na blasze w piekarniku w niskiej temperaturze. Można ich użyć do posypania zupy.
Dynię obrać obieraczką do warzyw. Miąższ pokroić w kostkę ok. 2x2cm. Pozostałe warzywa obrać, umyć, pokroić w kostkę. Czosnek przecisnąć przez praskę.
Pokrojoną dynię włożyć do garnka, zalać odrobiną wody, dodać olej i dusić kilka minut, aż zmięknie. Dynię można też rozłożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, skropić olejem i upiec w 180 stopniach.
Miąższ wystudzić, a następnie zmiksować. Na maśle posmażyć warzywa, doprawić, wlać bulion i gotować 15 minut. Włożyć piuree z dyni, zagotować. Posypać posiekaną kolendrą.
Wiosnę czuć już w powietrzu... prawie... powietrze jeszcze chłodne, ale pierwsze oznaki już z Żywiołem na spacerze zauważyłyśmy. Wczoraj widziałyśmy bazie na drzewie w centrum miasta. A tydzień temu w przedszkolnym ogródku widać było już rosnące, ale jeszcze nie kwitnące przebiśniegi. Ponoć też i żurawie już wróciły... Mam nadzieję, że tylko pogoda nas większym chłodem nie zaskoczy. A dziś taki trochę wiosenny przepis. Rodzime buraczki i egzotyczny ananas (akurat na ponownym otwarciu sklepu była promocja, aż żal było nie skorzystać :) ).
Składniki:
30g orzechów włoskich
1/2 pęczka natki pietruszki
50ml octu jabłkowego
3 łyżeczki oliwy z oliwek
1 ananas (ok. 800g)
500g czerwonych buraków, upieczonych dzień wcześniej
125g mozzarelli, najlepiej małe kulki
świeżo mielony kolorowy pieprz
1 łyżka miodu, sól, pieprz
Miód, dwie łyżki wody i orzechy skarmelizować na złotobrązowy kolor. Wyłożyć na pergamin i ostudzić. Kilka gałązek natki pietruszki odłożyć do dekoracji, resztę posiekać i wymieszać z octem. Cienkim strumieniem wlewać oliwę. Doprawić solą i pieprzem.
Ananas obrać i przekroić na 4 części. Usunąć trzpień. Owoc pokroić na cienkie plastry. Mozzarellę osączyć z zalewy, pokroić również w cienkie plastry.
Plasterki ananasa i buraka układać na przemian na dużym talerzu. Na wierzchu ułożyć mozzarellę i orzechy. Skropić sosem winegret. Oprószyć mielonym kolorowym pieprzem i udekorować pozostałą natką pietruszki.
Kolejna pozycja, która już od dawna czeka na recenzję na blogu to "Warzywo" Dominiki Wójcik. Książka, którą zażyczyłam sobie pod choinkę i widać byłam dość grzeczna w poprzednim roku, bo Mikołaj prośbę spełnił :). Przyznam się, że oglądałam prawie wszystkie edycje Masterchefa (i tego dziecięcego pewnie z moją starszą też będę oglądać - a start zdaje się, że już w tą niedzielę) i Dominika zapadła mi w pamięć jako strasznie pozytywna osóbka. Dlatego też ucieszył mnie fakt, że wydała książkę poświęconą w głównej mierze warzywom. Przepisów jest dużo, dużo ciekawych - pogrupowane właśnie warzywami. Zdecydowanie jeśli chodzi o przepisy to na pewno przetestuję:
Śniadaniowy krem z buraczkiem i owocami leśnymi (fajny sposób na przemycenie warzyw niejadkom - krem wyszedł super)
coś "strączkowego" np. krupnik z bobem, pieczarkami i dymką (na szczęście w tym roku udało mi się zamrozić trochę bobu)
placki z kalafiora, śmietaną i czarnuszką.
Cóż, placki zostały już przetestowane - świetny przepis, aczkolwiek pewnie bym go troszkę zmodyfikowała, gdyż placki mi się rozpadały... ale w smaku... "niebo w gębie".
Razem z Kolorakami serdecznie zapraszam na Walentynkowe warsztaty rodzinne, na których to będzie można spróbować moich słodkości. Każdy uczestnik dostanie ode mnie małą paczuszkę: z ciastkiem biszkoptowym (biszkopt właśnie się piecze) oraz kruchym tej oto postaci.
Wyjątkowo tym razem zapraszam na warsztaty plastyczne, a nie kulinarne.
My bywamy tam co tydzień, a nawet i dwa razy w tygodniu (raz na
zajęciach dla starszaków i raz na zajęciach dla maluszków), także
polecamy całym sercem.
Koszt warsztatów: 10zł (dziecko + opiekun) Więcej informacji na stronie Koloraków.